Hotel w centrum. Staję przed drzwiami do apartamentu z numerem 626, moje ciało płonie. Wyciągam rękę i przesuwam opuszkami palców po cyfrach wyrytych na drzwiach. Czuję, jak pot ścieka z mojej drżącej dłoni. A podczas tej dla mnie intymnej chwili, wyobrażam sobie twoje nagie ciało. Nie mogę się doczekać, aż dotknę twojej porcelanowej skóry. Uśmiecham się na samą myśl, że zaraz będziemy razem, twarzą w twarz, dusza z duszą.
Pewna siebie poprawiam flauszowy płaszcz i delikatnie pukam. Wiem, że na mnie czekasz. Po chwili słyszę szept, ale na tyle wyraźny, bym mogła cię zrozumieć.
– Hasło. – Twój głęboki głos sprawia, że mam ochotę zatopić się w nim i nigdy nie powrócić na powierzchnię.
– Sześć. Dwa. Sześć – również szepczę i cierpliwie czekam.
Otwierasz mi drzwi. Pokój tonie w mroku, ale ja widzę cię wyraźnie. Masz na sobie satynowy szlafrok, a moja wyobraźnia szaleje. Och, tak bardzo pragnę go z ciebie zedrzeć… Na twojej twarzy uśmiech, a usta w kształcie serca kuszą mnie, żebym się w nich zatraciła. Pragnę cię pocałować, aż mam ciarki na plecach… Z twojego czoła spływają kropelki potu, a przez przyspieszony oddech mam wrażenie, że ja także zaczynam ciężej oddychać. Sprawdzasz moją wytrzymałość w tej okropnie dłużącej się chwili. Biorę więc głęboki wdech, chłonąc zapach lawendy unoszący się w powietrzu. Wręcz zatapiam się w nim. Wiesz, że kocham tę woń, a fakt, że specjalnie dla mnie ją przygotowałeś, sprawia, że moje serce bije jeszcze szybciej.
– Witaj, skarbie – zaczynam, wpatrując się w twoje oczy.
– Nikt cię nie śledził? – pytasz, a w twoim głosie słyszę niepokój.
– Przecież wiesz, że jestem ostrożna. – Przewracam oczami, nieco podirytowana. – Możesz być spokojny, nikt za mną nie szedł.
Wtedy zadowolenie powraca na twoją twarz. Poznaję to po tym słynnym, ironicznym uśmieszku. Łapiesz mnie za rękę i powoli wprowadzasz do środka. Gdy czuję twoją skórę, odruchowo przymykam powieki z przyjemności, ale tylko na sekundę, ponieważ nie chcę stracić cię z oczu.
Drzwi zamykasz na klucz i natychmiast wracasz do mnie. Twoje umięśnione ramiona oplatają moją wąską talię. Przysuwasz mnie do siebie tak, że brakuje między nami przestrzeni. Usta łączą się w namiętnym pocałunku, który mógłby trwać wiecznie. To czysta słodycz, czysta miękkość. A twoje ruchy… Wydaje mi się, jakby nasze wargi tańczyły w zmysłowym tańcu. Dopiero kiedy zaczyna brakować nam tchu, odrywasz się.
– Tęskniłem. – Tym razem całujesz mnie w czoło. – Cholernie tęskniłem.
– Ja też. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo. W ogóle… Męczy mnie ukrywanie naszego związku. Rozumiem, że jesteś niesamowitym aktorem i laski na ciebie lecą, ale jesteś mój! Chcę, żeby każdy o tym wiedział!
Siadam na łóżku, ty podążasz za mną. Zajmujesz miejsce bardzo blisko i obejmujesz czule.
– Mam tego dość – stwierdzam krótko, krzyżując ramiona na piersi.
– Musisz jeszcze trochę poczekać. Nie mogę teraz cię ujawnić, nie w takiej chwili w mojej karierze.
– Aha, czyli sława jest dla ciebie ważniejsza niż ja? W takim razie wychodzę! – Podrywam się gwałtownie i zmierzam w kierunku drzwi, ale ty… znów mnie łapiesz i przytulasz… A ja topię się w twoim cieple…
– Nie odchodź – rozkazujesz. – Sława nie jest ważniejsza i powinnaś o tym wiedzieć. Nawet tak nie myśl. Nigdy więcej.
Jak zwykle ci ulegam. Bo jakbym mogła tego nie zrobić? Dla mnie jesteś ideałem, nie mogę cię stracić.
– Dobrze… Po prostu cię kocham… – wyznaję. Twoje spojrzenie mnie hipnotyzuje. Moje ciało reaguje samoistnie. Zrzucam z siebie czarny płaszcz, odsłaniając sylwetkę w twojej ulubionej, granatowej bieliźnie. Czuję, jak pożerasz mnie wzrokiem, więc postanawiam ponownie cię pocałować, ale mi przerywasz.
– Hasło.
– Sześć, dwa, sześć – odpowiadam z uśmiechem, nie odrywając od ciebie wzroku.
– A co to oznacza?
Przysuwam się do twojego ucha, delikatnie muskając płatek swoimi ustami, a potem szepczę uwodzicielsko:
– Należę do ciebie.
Wiem, że podoba ci się moja odpowiedź. Nigdy nie zapomnę naszego specjalnego wyrażenia.
Chwytasz mnie za podbródek, moje oczy wpatrują się w twoje czarne tęczówki, a następnie w różowe usta. Są tak kuszące, że nie mogę się powstrzymać. Rzucam się na ciebie, a ty mnie rozbierasz. Upadamy razem na łóżko, ręce wędrują we wszystkie miejsca. Pieścisz mnie… A ja tracę poczucie rzeczywistości…
***
Siedziała na skrzypiącym fotelu. Jej palce intensywnie pracowały na klawiaturze, tworząc historie, które były całym jej światem. Czuła je w ciele, wyobrażając sobie każdy szczegół. To, jak wdycha zapach jego perfum połączonych z wonią lawendy w apartamencie hotelowym. To, jak jego dłonie wodzą centymetr za centymetrem po jej ciele. Widziała jego twarz przed sobą, jego ciało odziane w satynowy szlafrok, który tylko przeszkadzał.
Patrzyła na ekran monitora i czytała to, co stworzyła. I najpierw się ucieszyła. Serce waliło jej w piersi, co chwilę oblizywała wargi, lecz niestety, nie jego.
W tym momencie się załamała. Wstała z płaczem i podeszła do łóżka, nad którym wisiały plakaty jej idola. Zerwała wszystkie, rozdzierając każdy na drobne kawałki.
– Kurwa! Pieprzę to! – Złapała się za głowę. Kosmyki wyrwanych blond włosów spadły na podłogę. Przedramiona, całe czerwone od niedawnego samookaleczania, znów ociekały krwią. – Muszę to zrobić. – Wróciła do komputera i pośpiesznie otworzyła stronę z ofertami lotniczymi. Wybrała kierunek w jedną stronę, kupiła bilet, po czym odetchnęła z ulgą. – Już niedługo… Już niedługo się zobaczymy, kochanie. A moje historie w końcu staną się naszą teraźniejszością.